Po raz pierwszy usłyszałem o tym pomyśle kilka dni temu, przed moim małym urlopem.
Myślałem, że to fake news, jednak okazuje się, że do Polski może wrócić totalna cenzura, a mówić będą mogli tylko Ci z partyjnego nadania, czyli funkcjonariusze polityczni.
PiS zamierza wprowadzić „licencje” na dziennikarstwo w Polsce. Jednym słowem wracamy do ciężkiej komuny.
Nowy wymysł wprowadzałby rozwiązania podobne do tych, jakie mają inne zawody zaufania publicznego, np. prawnicy lub lekarze.
Co to oznacza w praktyce? Będzie można zakazać pracy dziennikarza, czyli powrót do ciężkiej komuny i terroru.
W praktyce to będzie mogło wyglądać tak, że opłacani z Twoich podatków funkcjonariusze polityczni, którzy będą nosić miano „dziennikarza”, jeżeli im się nie spodobasz, będą mogli zakazać Ci pisać i mówić.
Poniżej tekst nowego planu PiS. Tekst już mówi o kontroli i zachowaniu dziennikarza, prosto mówiąc, jeżeli nie spodobasz się funkcjonariuszom politycznym, którzy będą zasiadać w komisjach „politycznych” zostaniesz ukarany, lub zostanie nałożony na Ciebie zakaz pisania i informowania. To głęboka cenzura pod płaszczykiem określenia „polskiego dobrobytu”.
Ze względu na odpowiedzialność i szczególne zaufanie, jakim cieszy się profesja dziennikarza, należałoby również stworzyć zupełnie odrębną ustawę regulującą status zawodu (ustawa o statusie zawodowym dziennikarza). Wprowadzałaby ona rozwiązania podobne do tych, jakie mają inne zawody zaufania publicznego, np. prawnicy lub lekarze. Głównym celem zmiany powinno być utworzenie samorządu, który dbałby o standardy etyczne i zawodowe, dokonywał samoregulacji oraz odpowiadał za proces kształtowania adeptów dziennikarstwa. Możliwe byłoby wtedy zlikwidowanie art. 212 KK, bo powstałaby gwarancja nienadużywania mechanizmów medialnych w sposób nieetyczny.