Rosnących cen w Polsce nie da się nie zauważyć, wszyscy za swoje usługi chcą więcej pieniędzy, od fryzjera po aparaty państwa jak ZUS.
Problem w tym, że ceny nie rosną 4% w skali roku. Ceny w Polsce rosną po 20% w skali roku.
Jeszcze wczoraj za męskie cięcie u fryzjera płacono 35 zł, od nowego roku fryzjer zażądał 15% więcej, już jest tak drogi, że przestałem dawać mojemu fryzjerowi napiwek – informuje nasz rozmówca.
W Polsce drożeje prawie wszystko, chyba tylko taksówki potaniały dzięki najnowszej technologi, czyli aplikacjom, przez które można zamówić „taxi” szybko i tanio.
Wszystko inne drożeje, a pieniędzy w kieszeni tyle samo żali się Marta.
Nawet rząd przyciska Polakom śrubę.
ZUS dla samozatrudnionych podrożał o 115 zł miesięcznie na osobę do szokującego 1 431,48 zł na miesiąc
Tomasz Wróblewski z Warsaw Enteprise Institute wymienia więcej grzechów rządu Polski.
Dokładnie chodzi o nowe „podatki wychowawcze”, które mają sprawić, że Polacy będą „zdrowsi”, w konsekwencji Polacy zapłacą więcej za kupowane produkty – chodzi o podatek od cukru i małpek (małych butelek alkoholu).
Następnie w nagraniu Warsaw Enterprise Institute dowiadujemy się, że po wprowadzeniu zakazu handlu 20 000 małych sklepików zbankrutowało.
Podobny problem pojawił się z aptekami, po wprowadzeniu zakazu prowadzenia aptek osobom, które nie skończyły studiów farmaceutycznych w ciągu roku, prawie 1 200 aptek w Polsce upadło.
Podatki od cukru i małpek wzbudzają obawy w Polakach
Tak jak w przypadku zakazu handlu i zakazu posiadania aptek, tym razem sadownicy i wytwórnie soków zaczną upadać w tysiącach – martwią się Polacy.
Mimo wprowadzeniu 500 plus, trzynastek, czternastek i innych socjalistycznych metod, rząd podnosi Polakom podatki.
A to wyższe opłaty za wywóz śmieci, a to droższa energia, coraz wyższy ZUS, stojąca w miejscu kwota wolna od podatku, zakazy prowadzenia biznesu i wreszcie podatek od cukru.